O dzielnej Kasi i Matce Bożej Gromnicznej
Na skraju dużego lasu, w małej drewnianej chatynce, mieszkała pewna rodzina - ojciec, matka i dziesięcioletnia córka Kaśka. Mimo, że żyli bardzo skromnie nie głodowali. Ojciec pracował w lesie przy wyrębie drzew i był bardzo dobrym i uczynnym człowiekiem. Kiedy tylko jakiś biedak zapukał do drzwi chatki mógł być pewny, że nie wyjdzie stąd głodny.
Parę miesięcy temu ojciec rodziny uległ wypadkowi. Podczas wyrębu przygniotło go duże drzewo. Od tego czasu biedak był zdany na opiekę żony i córeczki. Ostatnio jego stan bardzo się pogorszył. A, że było akurat święto Matki Boskiej Gromnicznej matka poprosiła córkę:
- Serduszko moje Kasieńko miła idź do kościoła poświęcić tę świecę, bo ojciec prosi żeby mu zapalić Gromnicę. Jest bardzo chory i mówi, że nie dożyje do rana, idź i szybko wracaj. Niech Cię prowadzi Bóg i Matka Najświętsza.
Dziewczynce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ubrała się cieplutko i szybko pobiegła do kościoła. Zbliżał się wieczór. Zaniepokojona matka co chwilę podchodziła do okna:
- Coś nasza Kasieńka za długo nie wraca sypie śnieżek, robi się coraz ciemniej, żeby tylko nie zabłądziła. Strasznie się boję, bo ostatnio słyszałam wycie wilków - powiedziała cicho do męża.
Mąż tylko skinął głową jakby chciał powiedzieć
- Da sobie radę to mądra i dobra dziewczynka.
Tymczasem Kaśka wracała z kościoła. Robiło się ciemno, cały czas padał drobniutki śnieżek. Nikły płomyczek świecy migotał, tak jakby za chwilę miał zgasnąć. Dziewczynka ochraniała go jak mogła troszkę zmarzniętymi rączkami. Idąc tak po zaśnieżonej dróżce zobaczyła między drzewami parę świecących się groźnie oczu.
- Wilki - pomyślała żegnając się ze strachem a serduszko jej biło tak jakby miało za chwilę wyskoczyć z piersi. - Matko Boża pomóż mi i pozwól, żebym mogła bezpiecznie dojść do domu, żeby te straszne wilki odeszły, a światełko które niosę nie zgasło. Tam czeka chory tatuś Matko Boża ochraniaj mnie.
Tak to dziewczynka modląc się doszła do domu. Matka, która usłyszała wycie wilków wybiegła przed dom i stanęła jak wryta. Jej córeczka szła z jakąś Panią, a stadko wilków posuwało się ślad w ślad za nimi. Tylko te wilki nie wyglądały na groźne, a raczej tak jakby chroniły idących przed innymi wilkami. Kaśka gdy tylko zobaczyła mamę pobiegła do niej i radośnie oznajmiła.
- Mamusiu chociaż bałam się okropnie przyniosłam zapaloną świecę do domu. Zanieś ją tatusiowi.
- Dziękuję córeczko - odezwała się matka i poszła do izby. Szybciutko zrobiła cieplutką herbatkę dla zziębniętej drogą córeczki. Bijąc się z myślami zapytała - a co to za Pani szła z Tobą, bo wiesz to było jakieś dziwne . Miałyście nieproszonych towarzyszy, to były wilki, ale one zachowywały się tak jakby słuchały tę Panią.
- Jaka Pani? Nie było ze mną żadnej Pani. - Ja tylko modliłam się do Matki Bożej, żebym mogła bezpiecznie dojść do domu - odpowiedziała Kaśka. Matka pobiegła do okna. W oddali zobaczyła kobietę. Kobieta ta odwróciła się i pomachała ręką na pożegnanie. Stadko wilków, które szło z nią stanęło i otoczyło ją kołem. Potem wilki położyły się na śniegu, jakby czekały na jakiś znak czy rozkaz. Wtedy mama Kaśki domyśliła się wszystkiego. To Matka Boża Gromniczna ochraniała i przyprowadziła dziewczynkę do domu.
- Matko Boża, dziękuję - zdążyła powiedzieć cicho mama Kaśki, kiedy usłyszała głos męża. - Żono proszę weź Gromnicę, bo ja nie mogę i obejdź całe nasze gospodarstwo i dom dookoła klękając na każdym progu, żeby zło nie miało nigdy dostępu do naszego domu. Jak to zrobisz przyjdźcie z Kaśką do izby pomodlimy się razem.